Jaka jest główna różnica między islamem a chrześcijaństwem? Muzułmanie wierzą, że Jezus jest prorokiem, natomiast chrześcijanie czczą Jezusa jako Boga. Muzułmanie wierzą, że Jezus wstąpił do nieba, ale nie umarł na krzyżu. Chrześcijanie wierzą zarówno w zmartwychwstanie, jak i wniebowstąpienie Jezusa. Chrześcijaństwo i Kościół Boga Wszechmogącego opierają się na wierze w tego samego Boga. Ludzie, którzy rozumieją historię religii, wiedzą, że judaizm w Izraelu narodził się z dzieła, którego Bóg Jahwe dokonał w Wieku Prawa. Chrześcijaństwo, katolicyzm i wschodnie prawosławie to kościoły, które wyłoniły się po tym, jak wcielony Pan Jezus dokonał dzieła odkupienia. Kościół Boga Wszechmogącego pojawił się, gdy Bóg stał się ciałem w czasie dni ostatecznych, aby dokonać dzieła sądu. Chrześcijanie w Wieku Łaski czytali Nowy i Stary Testament Biblii, a chrześcijanie Kościoła Boga Wszechmogącego w Wieku Królestwa czytają Słowo ukazujące się w ciele, wypowiedziane osobiście przez samego Boga w dniach ostatecznych. Chrześcijaństwo przestrzega dzieła odkupienia, którego dokonał Pan Jezus w Wieku Łaski, zaś kościół Boga Wszechmogącego akceptuje dzieło sądu dni ostatecznych, dokonywane przez ponownie przybyłego Pana Jezusa, Boga Wszechmogącego. Różnica pomiędzy chrześcijaństwem a Kościołem Boga Wszechmogącego jest taka, że chrześcijaństwo przestrzega dzieła, którego Bóg dokonał w Wieku Prawa i Wieku Łaski, podczas gdy Kościół Boga Wszechmogącego przestrzega dzieła sądu rozpoczynającego się od domu Bożego, którego Bóg dokonał w dniach ostatecznych. Różnice pomiędzy chrześcijaństwem a Kościołem Boga Wszechmogącego są podobne do różnic pomiędzy chrześcijaństwem a judaizmem: w Wieku Łaski Pan Jezus dokonał dzieła odkupienia rodzaju ludzkiego na fundamencie dzieła Starego Testamentu w Wieku Prawa. Ale główni kapłani, uczeni w Piśmie i Faryzeusze judaizmu nie rozpoznali, że Pan Jezus był wcieleniem Jahwe, że był Mesjaszem, na którego czekali. Uparcie trzymali się praw i przykazań Starego Testamentu, ogłoszonych przez Boga Jahwe. Ukrzyżowali też miłościwego Pana Jezusa, który uratował rodzaj ludzki, i w ten sposób obrazili Boże usposobienie. Wówczas Bóg porzucił cały judaizm, który trzymał się praw Starego Testamentu, i zwrócił swe zbawienie ku poganom, którzy akceptując i naśladując Pana Jezusa stworzyli kościoły Nowego Testamentu, określane również mianem chrześcijaństwa. W międzyczasie Żydzi, którzy trzymali się wyłącznie dzieła Boga Jahwe ze starotestamentowego Wieku Prawa i odrzucali dzieło odkupienia Pana Jezusa, utworzyli to, co zwie się judaizmem. Stąd widać, że chrześcijaństwo i Kościół Boga Wszechmogącego wierzą w tego samego Boga – Pana, który stworzył niebo i ziemię i wszystkie rzeczy. Rzecz w tym, że tylko imię i dzieło, do którego odnoszą się ludzie, jest inne: Kościół Boga Wszechmogącego przestrzega nowego imienia Boga w Wieku Królestwa i akceptuje nowe dzieło dokonywane przez Boga w czasie dni ostatecznych, podczas gdy chrześcijaństwo trzyma się imienia Boga z Wieku Łaski i akceptuje stare dzieło, którego Bóg dokonał we wcześniejszych wiekach. To jest najważniejsza różnica pomiędzy chrześcijaństwem a Kościołem Boga Wszechmogącego. Bóg, w którego wierzą oba kościoły, jest ten sam: jedyny prawdziwy Bóg, który stworzył niebo i ziemię i wszystkie rzeczy. Jest to fakt, którego nikt nie może wypaczyć ani mu zaprzeczyć. Wielu chrześcijan wierzy, że muszą tylko zaakceptować dzieło odkupienia dokonane przez Pana Jezusa, by wejść do królestwa niebieskiego i nie muszą dodatkowo akceptować dzieła sądu Boga Wszechmogącego dni ostatecznych. Takie koncepcje są całkowicie błędne. W Wieku Łaski Pan Jezus dokonał dzieła odkupienia. Ludzie zostali zbawieni ze względu na swoją wiarę i nie byli już więcej potępieni przez prawo ani pozbawiani życia ze względu na swe uchybienia. A jednak Pan Jezus wybaczył człowiekowi tylko jego grzech, nie odpuścił ani nie uleczył grzesznej natury człowieka. Szatańskie usposobienie w ludziach – arogancja i zarozumialstwo, samolubność i chciwość, nikczemność i kłamliwość, bunt i sprzeciw wobec Boga – wszystko to nadal istniało. Ludzie musieli zostać jeszcze całkowicie oczyszczeni, zbawieni i pozyskani przez Boga. Tak więc Pan Jezus powiedział po wielokroć, że musi powrócić. W wielu miejscach w Biblii prorokuje się, że Bóg powróci i dokona sądu, prowadząc świętych do królestwa niebieskiego. Wcielony Bóg Wszechmogący dni ostatecznych wyraził wszystkie prawdy dla oczyszczenia i zbawienia rodzaju ludzkiego i wykonał nowe dzieło sądu, poczynając od domu Bożego, na fundamencie dzieła odkupienia dokonanego przez Pana Jezusa. Ma to na celu oczyszczenie ludzkiej grzesznej natury i umożliwienie rodzajowi ludzkiemu całkowitego uwolnienia się z niewoli i ograniczeń grzechu oraz życia na podobieństwo prawdziwego człowieka i bycia pozyskanym przez Boga, a także wejścia do pięknego miejsca przeznaczenia, przygotowanego przez Boga. Można powiedzieć, że dzieło odkupienia wykonane przez Pana Jezusa jest fundamentem dzieła zbawienia dokonywanego przez Boga dni ostatecznych, podczas gdy dzieło sądu dni ostatecznych jest rdzeniem i głównym punktem dzieła Bożego zbawienia. Ten etap dzieła jest kluczowy i najważniejszy dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Tylko ci, którzy akceptują dzieło sądu dni ostatecznych, dokonywane przez Boga Wszechmogącego będą mieli szansę na zbawienie i wejście do królestwa niebieskiego oraz na stanie się tymi, którzy są pochwyceni przed Bogiem. Dziś niektórzy ludzie różnych wiar w świecie religijnym dostrzegli, że Bóg Wszechmogący jest powrotem Pana Jezusa w czasie dni ostatecznych, a więc przyjęli Boga Wszechmogącego i poczęli podążać za Nim. Niektórzy niewierzący również przyjęli Boga Wszechmogącego ze względu na prawdy wyrażone przez Niego. Ludzie ci, którzy wierzą w Boga Wszechmogącego, tworzą Kościół Boga Wszechmogącego. Pod przewodnictwem i pasterską opieką Chrystusa dni ostatecznych Boga Wszechmogącego, chrześcijanie Kościoła Boga Wszechmogącego, poprzez doświadczenie i praktykowanie słów Boga Wszechmogącego, zaczynają stopniowo rozumieć wiele prawd i wyraźnie dostrzegać źródło i istotę ludzkiego zepsucia. Pod sądem i karceniem Bożych słów ludzie naprawdę i rzeczywiście posmakowali sprawiedliwego i nienaruszalnego usposobienia Boga. Ponieważ znają Boga, stopniowo zaczęli się go obawiać i unikać zła oraz żyć zgodnie ze słowami Bożymi. Wraz ze zrozumieniem prawdy ludzka wiedza na temat Boga stała się coraz głębsza, a ich posłuszeństwo wobec Boga stało się jeszcze większe, zaczęli też wcielać coraz więcej prawd w życie. Nie zdając sobie z tego sprawy, ludzie ci będą całkowicie uwolnieni od grzechu i osiągną świętość. W międzyczasie chrześcijanie, którzy nie akceptują nowego dzieła Boga Wszechmogącego, nadal wierzą w chrześcijaństwo. Trzymają się imienia Pana Jezusa i przestrzegają nauk Biblii i już dawno zostali strąceni w ciemność przez Boga, tracąc jego opiekę i ochronę. Jest to uznany fakt. Jeśli ludzie uparcie nie okazują skruchy i ślepo potępiają Pana Jezusa i przeciwstawiają się Panu Jezusowi ponownie przybyłemu w czasie dni ostatecznych, czyli Bogu Wszechmogącemu i odmawiają przyjęcia dzieła sądu dni ostatecznych dokonanego przez Boga Wszechmogącego, to w końcu wszyscy oni zostaną wyeliminowani przez dzieło Boże. Dziesięć podstawowych różnic między chrześcijaństwem a buddyzmem. 1. Buddyzm mówi, że nic nie jest trwałe. Chrześcijaństwo głosi, że Słowo Boże trwa na wieki (Iz 40:8), Boże prawa są niezmienne (Mt 5:18), a Jezus Chrystus jest Pierwszym i Ostatnim (Obj. 2:8). 2.
Wiara, niezależnie od tego, czy mówimy o wierze religijnej, czy też nie, jest jedną z najpotężniejszych sił, ponieważ ułatwia posiadanie i utrzymanie nadziei na lepszy świat. Jednym z najbardziej znanych rodzajów wiary jest zakonnik, będąc rodzajem wiary, która ma na celu wyjaśnienie świata i skonfigurowanie struktury, wartości i / lub zestawu reguł działania dla tych, którzy przypisują mu. W całej historii, a nawet dzisiaj, istniały i istnieje wiele różnych wyznań religijnych, chociaż obecnie monoteistyczne mają tendencję do dominowania. Wśród nich najbardziej rozpowszechnione na świecie jest chrześcijaństwo, zwłaszcza w odniesieniu do doktryny katolickiej. Jeśli chodzi o ten ostatni punkt, czasami niektórzy ludzie identyfikują chrześcijaństwo i katolicyzm jako synonimy. Prawda jest jednak taka, że ​​chociaż oba terminy są ze sobą powiązane, nie pokrywają się całkowicie, istnieją pewne różnice między katolicyzmem a innymi typami chrześcijaństwa. Dlatego w tym artykule zobaczmy różnice między chrześcijaństwem a katolikiem. Powiązany artykuł: „Rodzaje religii (i ich różnice w przekonaniach i ideach)” Główne różnice między chrześcijaństwem a katolikiem Być chrześcijaninem i być katolikiem to tak, jak powiedzieliśmy coś, co może, ale nie musi iść w parze, ponieważ wszyscy chrześcijanie niekoniecznie są katolikami. Następnie pokażemy niektóre z głównych różnic. 1. Specyfika Jedną z możliwych różnic jest poziom specyficzności, który mają oba terminy. I chociaż katolicyzm jest częścią chrześcijaństwa, oprócz tego istnieją inne rodzaje chrześcijaństwa: protestanci lub anglikanie, na przykład, są innymi znanymi gałęziami tej samej religii chrześcijańskiej. Tak, Podczas gdy wszyscy katolicy są chrześcijanami, nie wszyscy chrześcijanie są katolikami. 2. Interpretacja Biblii Jedna z głównych różnic między katolicyzmem a innymi gałęziami chrześcijaństwa ma związek z rodzajem interpretacji świętej księgi chrześcijaństwa - Biblii. Katolicyzm oferuje kanoniczny i oficjalny pogląd na wydarzenia opisane w Biblii, wskazując konkretną pozycję i interpretację tego, w co wierzący musi wierzyć. Jednak, inne gałęzie uważają, że wizja katolicyzmu znacznie ogranicza rolę wierzącego, zapraszanie do bardziej swobodnej i otwartej interpretacji świętego tekstu. 3. Dziewica Maryja Całe chrześcijaństwo ma ogromny szacunek dla postaci Dziewicy, ale jej rola w wierze może się bardzo różnić. Katolicyzm postrzega to jako świętą istotę, która sama w sobie jest przedmiotem czci i modlitwy i jest nasycona aureolą boskości, oprócz uznania siebie za orędownika między ludzkością a Bogiem. Jednak inne gałęzie chrześcijaństwa, pomimo szacunku i czci, kontemplują ją jedynie jako matkę Chrystusa, nie modląc się do niej ani do innych orędowników, ale bezpośrednio do Boga.. Może będziesz niedoinformowany: „Czy możesz być psychologiem i wierzyć w Boga?” 4. Rola świętych Idea świętości jest czymś szczególnie istotnym dla katolicyzmu, będąc świętymi osobami, które ze względu na swoje zdolności etyczne są uważane za osiągające bardzo wysoki poziom komunii z Bogiem. Do niedawna uważano, że święci wstawiali się między ludzkością i boskością, będąc ochronnymi istotami i przewodnikami. Rzadko się zdarza, że ​​niektóre modlitwy są skierowane do nich i że relikwie są czczone. Jednak inne gałęzie chrześcijaństwa postrzegają je jedynie jako możliwe przykłady, ale uważają ich cześć i oddawanie im czci za coś zwykle niepotrzebnego.. 5. Kościół i jego przywódca Inną różnicę między katolikami a innymi typami chrześcijan można znaleźć w roli, jaką odgrywa Kościół i rozważaniu autorytetu tego i jego przywódcy. W przypadku katolicyzmu Papież jest najwyższym przywódcą Kościoła, która jest instytucją, która uważa się za spadkobiercę słowa Chrystusa, będąc jego maksymalnym przedstawicielem dziedzica San Pedro. Inne gałęzie chrześcijaństwa, takie jak protestantyzm czy kościół anglikański, nie uznają tego autorytetu (w tym ostatnim przypadku królem lub królową najwyższą władzą kościelną). 6. Sakramenty Jeszcze jedna różnica wycena udzielana sakramentom. Podczas gdy katolicyzm rozważa potrzebę świętowania siedmiu (chrzest, komunia lub eucharystia, potwierdzenie, porządek kapłański, małżeństwo i namaszczenie), inne gałęzie chrześcijaństwa nie uważają ich za konieczne. 7. Celibat kościelny Jedną różnicą, która jest zasadniczo stosowana wobec osób oddanych kapłaństwu, jest rozważenie potrzeby celibatu lub niemożności zawarcia małżeństwa lub posiadania dzieci. Ten zwyczaj jest właściwy kapłaństwu katolickiemu, wywodzi się ze średniowiecznego zakazu, który udawał, że nie można odziedziczyć własności kościelnej z ojca na syna. Jednak inne gałęzie, takie jak protestancki, jeśli pozwolą swoim kapłanom wyjść za mąż i mieć dzieci. 8. Niebo, piekło i czyściec Inną różnicą między katolicyzmem a innymi wierzeniami chrześcijańskimi jest koncepcja istnienia czyśćca. Ogólnie rzecz biorąc, większość gałęzi chrześcijaństwa akceptuje ideę poza w formie nieba dla dobrych ludzi i piekła dla złych. Jednak w przypadku katolicyzmu znajdujemy również istnienie czyśćca, przekroczenie, w którym wierzący będzie cierpiał, aby oczyścić swoje grzechy, dopóki go nie osiągnie, kiedy to będzie mógł wstąpić. W rzeczywistości istnieją także gałęzie, jak Świadkowie Jehowy, którzy uważają, że nie ma życia poza śmiercią, po prostu zmartwychwstanie. Odnośniki bibliograficzne: Chevalier, J., Gheerbrant, A. (2009). Słownik symboli, 2.. wydanie. Barcelona: Herder. Chidester, D. (2000). Chrześcijaństwo: globalna historia. HarperOne. Kimbrough, S. T. ed. (2005). Ortodoksyjne i Wesleyańskie rozumienie i praktyka biblijna. Prasa seminaryjna św. Włodzimierza.
Doktryna również nie jest istotna. Obecnie w Kościele anglikańskim panuje relatywizm. Wielu nie podziela poglądu, że Kościół katolicki to ten założony przez Chrystusa, a w związku z tym nie odczuwają potrzeby prawdziwej chrześcijańskiej jedności w jednym Kościele. Nie rozumieją, że jedność wierzących w Chrystusa jest Jeśli komuś się wydaje, że podział między zwolennikami i przeciwnikami ideologii LGBTQ+* (względnie postulatów tych środowisk) biegnie w sposób jasny i zrozumiały między chrześcijaństwem lub tradycyjnymi religiami a światem świeckim, ewentualnie między Kościołem katolickim a resztą świata, to tylko mu się wydaje. Granice te bowiem biegną w sposób o wiele bardziej skomplikowany nie tyle między światem świeckim a religijnym i nawet nie między postępowym protestantyzmem głównego nurtu a katolicyzmem, prawosławiem i chrześcijanami ewangelikalnymi, ale między poszczególnymi teologami, hierarchami, pastorami, a nawet wspólnotami i wiernymi. Wspólnota biblijnego rozumienia moralności małżeńskiej i seksualnej, która mimo wszystkich różnic łączyła jeszcze na początku XX wieku chrześcijan wszystkich niemal wyznań (wyjątkiem był stosunek do rozwodów), rozpadła się i w tej chwili chrześcijanie wyznają najrozmaitsze poglądy moralne w kluczowych kwestiach. Proces ten zaczął się już na początku XX wieku od akceptacji pewnych form eugeniki przez znaczącą liczbę duchownych protestanckich, później przeszedł w falę stopniowego odrzucania moralności zawartej w Biblii przez kolejne wyznania protestanckie, ale także przez znaczącą liczbę teologów, a nawet hierarchów katolickich, a obecnie osiągnął fazę, w której nie tylko kwestie moralne dzielą chrześcijan o wiele bardziej niż niegdyś doktrynalne, ale także obie strony są sobie obce nie tylko w kwestiach moralnych, lecz – szerzej – w kwestii rozumienia fundamentów doktryny chrześcijańskiej. Parafialny coming out W Polsce jest to jeszcze niemal niewidoczne, ale wystarczy przekroczyć nasze zachodnie lub północne granice, żeby zobaczyć ten spór w całej okazałości. Kościół katolicki w Niemczech właśnie rozpoczyna proces synodalny, którego celem jest rewizja nie tylko kwestii celibatu, ale także nauczania moralnego, szczególnie tego odnoszącego się do rozwodów, seksu pozamałżeńskiego, akceptacji relacji homoseksualnych oraz (choć o tym jeszcze nie mówi się wprost) być może akceptacji aktu błogosławieństwa par jednopłciowych. I choć nie brak głosów krytycznych wobec tych pomysłów, także wśród najważniejszych tam teologów i hierarchów, to wiele wskazuje na to, że większość z zaplanowanych zmian zostanie przegłosowana. Jedynym problemem zostanie wówczas przekonanie do zmian Rzymu, który na razie milczy, choć poszczególni watykańscy hierarchowie krytykują pomysły Niemców. Jeśli nic się nie zmieni, to za jakiś czas po drugiej stronie Odry będziemy mieli Kościół radykalnie inny niż ten po tej stronie. A i on będzie podzielony wewnętrznie, bo są w Niemczech diecezje, które proponowanych zmian nie przyjmują i przyjmować nie zamierzają. Ten proces podziału, by nie powiedzieć wprost: rozpadu jedności doktryny i dyscypliny, widać już teraz. Istnieją niemieckie diecezje, gdzie kilka lat temu dopuszczono osoby w związkach homoseksualnych do komunii, a teraz dyskutuje się nad koniecznością wprowadzenia specjalnego rytu błogosławienia takich par. – Trzeba przygotować teologicznie uzasadnioną ceremonię błogosławienia związków, które nie mogą uzyskać małżeństwa w Kościele – oznajmił dwa lata temu ks. Johannes zu Eltz, dziekan we Frankfurcie i jeden z wyższych urzędników diecezji Limburgh. Pary, które chciałyby otrzymać takie błogosławieństwo, musiałyby spełniać określone kryteria, na przykład zarejestrować związek w urzędzie, a same obrzędy musiałyby się różnić od ślubnych. Duchowny sugeruje, że nie powinny one zawierać wymiany obrączek czy przysięgi. Obrządek miałby być prośbą o to, by Bóg pobłogosławił związkowi, który już istnieje. A jego sprawowanie miałoby zaspokajać „prymitywne pragnienie zbawienia, ochrony, szczęścia i spełnienia ludzkiego życia, która wiąże się z prośbą o błogosławieństwo". W innych diecezjach biskupi zdecydowanie i jednoznacznie odrzucają taką możliwość i przypominają opartą na Piśmie Świętym i tradycji Kościoła doktrynę w tej kwestii. Jeszcze lepiej widać to w Stanach Zjednoczonych. Tam podzielone w tej kwestii są wszystkie wspólnoty wyznaniowe. Z jednej strony na wielu frontonach zborów reformowanych, luterańskich, baptystycznych, a nawet parafii katolickich zobaczyć można wielkie tęczowe flagi, które mają świadczyć o tym, że w miejscach tych z tolerancją i akceptacją wita się osoby homo, bi, transseksualne, a z drugiej nie brak miejsc, w których potępienia aktów homoseksualnych czy określanie takich osób mianem sodomitów, którzy ściągają na siebie gniew Boży, jest czymś absolutnie oczywistym. I żeby nie było wątpliwości, bywa też tak, że jedne i drugie zbory czy parafie należą do tego samego wyznania, a ich duchowni czy pastorzy kończyli te same seminaria. Episkopat Stanów Zjednoczonych też dzieli się w tej kwestii na dwie części. Z jednej strony jest abp Charles Chaput, który jasno i jednoznacznie potępia jakiekolwiek zmiany w doktrynie i uważa je za zdradę. Z drugiej – jezuita o. James Martin i cała grupa jego sympatyków (z kard. Blaisem Cupichem), którzy głoszą konieczność szybkiej zmiany zapisów Katechizmu Kościoła katolickiego, czyli języka, jakim wyrażana jest moralna ocena aktów homoseksualnych. O co chodzi? O to, by katechizmowe określenie „obiektywnie nieuporządkowana", które odnosi się do „skłonności homoseksualnej", jako „niepotrzebnie raniące" zastąpić terminem „odmiennie uporządkowana". W innym miejscu zaś przekonywał, że duchowni homoseksualiści powinni zacząć masowo ujawniać swoją skłonność i dokonywać coming outów wobec swoich parafian. – To mogłoby pokazać katolikom w kościelnych ławkach, jak wyglądają geje, a także, że żyją oni w czystości i uczciwości. Wielką ironią jest fakt, że oni żyją tak, jak tego Kościół wymaga od osób LGBT – w czystości i celibacie – i nie wolno im o tym mówić. Oni wykonują świetną robotę, ale pozostają ukryci , jakby ich nie było – mówił jezuita. Warto dodać, że choć słowa te pozostają w sprzeczności z oficjalnym nauczaniem Kościoła, to o. Martin nigdy nie poniósł konsekwencji, cieszy się poparciem i sympatią samego Franciszka i świetnie funkcjonuje wewnątrz Kościoła. Doskonale pokazuje to, jak bardzo podzielony także w tej kwestii jest katolicyzm i jak poglądy o. Martina uważane są przez część kościelnego mainstreamu za normę, a nie odstępstwo. Jeszcze głębiej te podziały dotykają protestantyzmu. Tam mamy zbory, które nie akceptują żadnego grzechu homoseksualnego i go potępiają, których kaznodzieje czy przełożeni grzmią nie tylko o „homoseksualnej zarazie", ale nawet o tym, że grzech sodomski ściągnie na ludzkość straszliwe kary, i takie, które (niekiedy w ramach tego samego wyznania) ordynują homoseksualistów, transseksualistów po operacji zmiany płci, oferują obrządki małżeństwa parom gejowskim, a nawet wprowadziły parasakramentalną procedurę pobłogosławienia zmiany płci. Kłopot z listą grzechów Jedna i druga strona powołuje się na Pismo Święte i nauczanie Jezusa Chrystusa. Jedni cytują obficie potępienia aktów homoseksualnych ze Starego Testamentu i listów św. Pawła, inni próbują całkowicie zreinterpretować ich rozumienie i dowodzą, że fragmenty te odnosiły się do rytualnej homoseksualnej prostytucji lub gwałtów, a nie do współczesnych relacji homoseksualnych, dodając, że sam Jezus nic o homoseksualizmie nie mówił. Jedni cytują całą wielką tradycję Ojców Kościoła, średniowiecznych nauczycieli i mistrzów reformacji, którzy do homoseksualizmu mieli stosunek jednoznacznie negatywny, a drudzy przekonują, że wynikał on z uwarunkowania kulturowego, niezrozumienia natury ludzkiej, i dodają, że w istocie w przekazie Ewangelii liczy się jedynie przykazanie miłości. Nie będę ukrywał, że w sporze tym jestem po jednej ze stron, że bliższa mi jest teologia tradycyjna i klasyczna, ale jednocześnie nie można udawać, że obie strony nie mają swoich, słabszych lub mocniejszych uzasadnień i że tylko jedna z nich ma wszystkie argumenty w ręku. Nie ulega na przykład wątpliwości, że św. Paweł, potępiając mężów współżyjących ze sobą, wpisał grzech aktów homoseksualnych w szerszą listę grzechów, w której odnaleźć się może niemal każdy. „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego" – pisze apostoł, a jego słowa zmierzają do przypomnienia, że wszyscy ci grzesznicy mają być oczyszczeni przez łaskę Chrystusa. Oczywiście, problemem dla strony liberalnej pozostaje już samo to, że mężczyźni współżyjący ze sobą są wymienieni na równi ze złodziejami, ale konserwatyści muszą z kolei przełknąć, że homoseksualizm jest tu takim samym grzechem jak rozpusta, niesprawiedliwość czy zdzierstwo (o oszczerstwach nie wspominając). Istotą sporu nie jest jednak to, jak rozumieć Pismo Święte czy jak interpretować poszczególne fragmenty, ale to, na ile Tradycja, klasyczne rozumienie Pisma Świętego, nauczanie Ojców w wierze pozostają autorytatywne. Jedna ze stron uznaje, że choć czasy się zmieniają, a my lepiej i głębiej rozumiemy Pismo Święte czy naturę ludzką, to pewne normy prawne, moralne i obyczajowe pozostają niezmienne. Jeśli Kościół – prowadzony przez Ducha Świętego – przez wieki głosił, że jakieś działanie, jakiś akt jest niemoralny, grzeszny, zły, to nie ma możliwości, by uznać, że jest on dobry. Duch Boży, nawet jeśli Kościół nie w pełni rozumiał jego wolę, prowadzi chrześcijan nieomylnie. Protestanccy konserwatyści ujmą to nieco inaczej i podkreślą, że Słowo Boże zawarte w Biblii jest nieomylne, i to do niego musi dostosować się świat, a nie ono do świata. Liberalni, postępowi chrześcijanie przekonują, że doktryna musi się rozwijać, a głębsze rozumienie świata i Ewangelii czy odkrycia naukowe mogą nas doprowadzić do rewizji dotychczasowego nauczania. I choć na pierwszy rzut oka oznacza to, że Kościół traci atrybut nieomylności, to zdaniem zwolenników tej tezy nic takiego się nie dzieje, bo w istocie atrybut ten odnosi się jedynie do rzeczy niezbędnych do zbawienia, a nie do samej moralności. W tym ujęciu Kościół rozwija się wraz ze światem i musi odpowiadać na jego wyzwania. Duch Boży przemawia do nas przez ducha świata. Liberalni protestanci (szczególnie część luteran) uzupełnią ten obraz stwierdzeniem, że istotą Ewangelii jest Dobra Nowina o łasce i Krzyżu, o Bożej miłości, i to ona jest niezmienna. Wszystko lub niemal wszystko inne podlega rewizji w świetle właśnie teologii krzyża. Istotną różnicą między oboma stronami sporu jest także rozumienie człowieczeństwa, antropologia. Jedna ze stron opowiada się zdecydowanie po stronie klasycznego rozumienia człowieka, zakorzenionego w Biblii, w dualizmie płciowym, druga chętniej oddaje pierwszeństwo nauce, a szczególnie naukom społecznym. Uwaga na schizmę Obie strony tego także wewnątrzchrześcijańskiego sporu są na tyle mocne, że nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miał się on rozstrzygnąć. Jedna z nich cieszy się bowiem autorytetem wieków, nauczaniem Ojców w wierze i przywiązaniem do tradycyjnej antropologii, drugą zaś nie tylko wspiera wielki biznes, ale także otwiera ona nowe perspektywy przed teologią innych religii, rozumieniem dialogu ze światem, jest lepiej powiązana ze współczesnymi nurtami filozofii, a to oznacza, że niekiedy trafniej diagnozuje realne bolączki współczesności. Co to oznacza dla nas? Po pierwsze, że musimy nauczyć się żyć w takich podzielonych wspólnotach kościelnych. Protestanci powołują niekiedy osobne wspólnoty, by odłączyć się od braci liberałów czy braci konserwatystów, dla katolika jednak schizma zawsze pozostaje złem. Jakby tego było mało, konserwatywni katolicy powinni się wsłuchać w słowa papieża Franciszka, który przestrzegał kilkanaście dni temu, że czasem przesadny rygoryzm i przywiązanie do przeszłości prowadzą wspólnoty schizmatyckie do odejścia od fundamentów doktryny... Po drugie, oznacza to, że z perspektywy teologii i filozofii czeka nas kolejna debata nad rozumieniem człowieczeństwa, nad tym, jak zmieniają je współczesne nauki, a także nad tym, na ile duch świata czy – ujmując rzecz ostrożniej – współczesne myślenie może wpływać na rewizję utrwalonych elementów doktryny. Jesteśmy wciąż na początku tej dyskusji i nic nie wskazuje, by miała się ona szybko skończyć. *LGBTQ+ – skrótowiec odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych, niepewnych swojej orientacji seksualnej lub jej poszukujących. Główna różnica między katolicyzmem a prawosławiem wschodnim polega na tym, że kościoły wschodnie nie uznają autorytetu papieża. Podobieństwa między chrześcijaństwem a katolicyzmem Chociaż chrześcijaństwo i katolicyzm podzielone są na dwa różne kościoły - przy czym Kościół katolicki uważa się za wcześniejszy wyznanie Niewykluczone, że reportaż przygotowany przez dziennikarza TVP2 dotyczący nieprawidłowości do jakich miało dochodzić w szkole im. św. Jana de la Salle w Gdańsku, prowadzonej przez zakonników, zostanie wyemitowany. Na podstawie zapowiedzi materiału o szkole im. św. Jana de la Salle gdański sąd dwa miesiące temu wydał zakaz jego emisji. Czy w końcu zobaczymy całość? W poniedziałek po ponad dwumiesięcznym zakazie emitowania nałożonym (w dniu planowanej emisji) na materiał dziennikarza programu Magazyn Ekspresu Reporterów w TVP2 o nieprawidłowościach do jakich miało dochodzić w szkole im. Jana de la Salle , Sąd Okręgowy w Gdańsku zezwolił na jego upublicznienie, ale tylko sprawie informowaliśmy w ubiegłym Sąd odmówił przedłużenia zakazu publikacji całości reportażu. Jednocześnie zdecydował o zakazie emisji tej części materiału, która zawiera nagrania prywatnych rozmów zakonników, jeśli nie ma ich zgody na publikację. Sąd uznał, że będzie to wystarczającym zabezpieczeniem praw zakonników. Zakaz ma obowiązywać cztery miesiące - powiedział dla Radia Gdańsk Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w to właśnie te rozmowy - przeklinanie zakonników i kolacje zakrapiane alkoholem, które można było zobaczyć w zwiastunie reportażu - miały być osią materiału dziennikarza z telewizji publicznej. Reportaż pt. "Podwójne zło" miał zostać wyemitowany na początku grudnia. Jednak w dniu emisji Sąd Okręgowy w Gdańsku, na wniosek zakonników prowadzących szkołę, wydał zakaz jego publikacji na dwa uznał, że materiał może naruszyć dobra osobiste zakonników i nie jest kompletny - nie zawierał stanowiska osób, których dotyczyły nagrania. Jednak sąd decyzję podjął w dniu emisji programu, nie mógł więc wiedzieć czego dokładnie dotyczy treść reportażu i kto się w nim przestał obowiązywać na początku lutego, a zakonnicy ponownie złożyli wniosek o nieupublicznianie materiału. Sąd ostatecznie zdecydował, że materiał może zostać wyemitowany, jednak bez tych fragmentów, które zawierają prywatne rozmowy zakonników, póki autor nie uzyska ich zgody. Nowy zakaz ma obowiązywać do jednak nie wszystko. Zakonnicy zdecydowali się też wystąpić z pozwem o ochronę dóbr osobistych. Teraz ma trafić on do stołecznego sądu, gdyż to tam powstał materiał.
Oddajemy w ręce Czytelników tom zbiorowy, poświęcony szeroko pojmowanym stosunkom między katolicyzmem a prawosławiem w XX i XXI w., a także polityce Stolicy Apostolskiej wobec Związku Sowieckiego oraz Rosji i innych państw, powstałych na jego gruzach.
Sam wyraz „prawosławie” wywodzi się z języka greckiego i oznacza „prawidłową wiarę”. Ten odłam powstał na bazie pierwotnego chrześcijaństwa, na przełomie II i III wieku. W 692 roku doszło do zerwania kościołów wschodnich z rzymskim. Zasady i doktryny prawosławia tworzyły się przez przeszło 600 lat w czasie soborów i synodów. Procesowi temu towarzyszyły schizmy i herezje. Prawosławie – cechy Prawosławie składa się z trzech podstawowych wymiarów. To: życie, kult i nauczanie doktrynalne moralności oraz wiary. Główne prawdy wiary w prawosławiu wyznacza tekst Składu Apostolskiego, czyli Wierzę w Boga. Prawosławni wierzą w jednego Boga w trzech Osobach, w Jezusa Chrystusa, który jest jednocześnie Bogiem i człowiekiem, a także świętych obcowanie. Uznają też Matkę Bożą i wierzą w jej dziewictwo. To właśnie Matce Bożej poświęcone są najbardziej rozwinięte obrzędy. Cerkiew naucza o grzechu pierworodnym każdego człowieka, pokusach Szatana, Bożej łasce potrzebnej do zbawienia i Sądzie Ostatecznym na końcu świata. W prawosławiu funkcjonuje też kult świętych, którzy wstawiają się u Boga w sprawach wiernych. Ważnym elementem prawosławia są bogato zdobione cerkwie i barwne ikony. Źródłem wiary prawosławnej jest Pismo Święte i tradycja. Cerkiew podobnie jak Kościół katolicki głosi nierozerwalność małżeństwa, a pożycie seksualne łączy z funkcją prokreacyjną. Z tego powodu prawosławie odrzuca antykoncepcję, a akty homoseksualne uznaje za grzech, ponieważ nie są one zgodne z naturą. Mimo to nie odrzuca osób homoseksualnych i apeluje o szacunek dla nich. Prawosławie a katolicyzm Prawosławie ma wiele kwestii wspólnych z katolicyzmem. Różnica między tymi religiami dotyczy uznania papieża za zwierzchnika. Cerkiew prawosławna nie akceptuje papieża, ale prymat Patriarchy Konstantynopola. Sakramenty w prawosławiu dzieli się na trzy kategorie. Sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego to: chrzest, bierzmowanie i Eucharystia. Sakramenty uzdrowienia to: spowiedź i namaszczenie chorych, a sakramenty w służbie komunii to: święcenia i małżeństwo. Ponadto prawosławie nie przyjmuje dogmatu o Duchu Świętym, który pochodzi od Ojca i Syna. Ich zdaniem Bóg Ojciec jest źródłem zarówno Syna jak i Ducha Świętego. Prawosławni nie praktykują odpustów, nie wierzą w czyściec ani dogmaty o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Cerkiew odrzuca także celibat diakonów i księży. Duchowni prawosławni mają obowiązek noszenia brody. Różnice widoczne są też w czasie samej Eucharystii. Komunia w Cerkwii udzielana jest pod postacią czerwonego wina i kwaśnego chleba. Kolejna różnica to sposób żegnania się. Prawosławni czynią znak krzyża trzema palcami, a nie pięcioma jak katolicy. Prawosławie w Polsce Prawosławie w Polsce jest aktualnie drugim pod względem liczebności wiernych, wyznaniem. Zaraz po Kościele katolickim. Na terenie naszego kraju żyje ponad pół miliona wiernych skupionych w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym. Kościół ten liczy łącznie sześć diecezji: lubelsko-chełmską, przemysko-nowosądecką, białostocko-gdańską, łódzko-poznańską, warszawsko-bielską i wrocławsko-szczecińską. W diecezjach prawosławnych działają 233 parafie, a zwierzchnikiem polskiego Kościoła prawosławnego jest Arcybiskup Metropolita Warszawski i całej Polski, który pełni jednocześnie funkcję ordynariusza diecezji warszawsko-bielskiej. Na terenie Polski znajduje się także siedem prawosławnych klasztorów, czyli monasterów. Cztery z nich to klasztory męskie w: Supraślu, Jabłecznej, Ujkowicach i Sakach. Kolejne trzy to klasztory żeńskie w: Grabarce, Dojlidach i Wojnowie. Prawosławni mają w Polsce też swoje sanktuarium pielgrzymkowe. Znajduje się ono na Świętej Górze Grabarce i nazywane jest „prawosławną Jasną Górą”. Liturgia w polskim Kościele prawosławnym sprawowana jest zwykle w języku cerkiewnosłowiańskim. Wyjątkiem są kazania i czytania Pisma Świętego, do których wprowadzany jest język polski. Informacje na temat prawosławia w Polsce można znaleźć na stronie parafii prawosławnej św. Jana Klimaka na Woli w Warszawie: Większość współczesnych badaczy odrzuciła twierdzenia o podróżach Jezusa do Indii lub Tybetu lub wpływy między naukami chrześcijaństwa i buddyzmu jako nie historyczne, [9]: 303 i postrzega próby równoległego symbolizmu jako przypadki równolegomanii, które wyolbrzymiają znaczenie błahych podobieństw. [10] [ potrzebna strona] Obecnie jesteśmy świadkami głębokiej rewolucji w naszym Kościele. Trudno powiedzieć, w jakich krajach katolicyzm przetrwa jako odrębna forma religijna - mówi KAI ks. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z UKSW, w rozmowie o pentekostalizacji - zarówno zagrożeniach, jak i nadziejach związanych z tym zjawiskiem. Dawid Gospodarek (KAI): Jak można najprościej określić istotę pentekostalizacji? Ks. Andrzej Kobyliński: Nie ma jednej uniwersalnej definicji tego zjawiska. W moich publikacjach określam pentekostalizację jako ogólnoświatowy proces powstawania nowych wspólnot zielonoświątkowych oraz przekształcanie wielu innych chrześcijańskich Kościołów i związków wyznaniowych w jedną, uniwersalną odmianę chrześcijaństwa charyzmatycznego w wymiarze globalnym. W wyniku tego procesu, na gruncie tradycyjnych Kościołów chrześcijańskich - szczególnie w Afryce, Azji czy Ameryce Południowej - rodzą się nowe wspólnoty, związki wyznaniowe lub sekty o charakterze charyzmatycznym i zielonoświątkowym. Proces głębokiej transformacji na poziomie głoszonej doktryny czy praktykowanych form życia religijnego dokonuje się także wewnątrz wielu tradycyjnych Kościołów chrześcijańskich. Pentekostalizacji podlega także Kościół katolicki w Polsce i na świecie. Synonimem pentekostalizacji jest uzielonoświątkowienie? Zdecydowanie tak. W 2014 r. stworzyłem na potrzeby języka polskiego to pojęcie. Dlaczego? Ponieważ niektórzy moi rozmówcy twierdzili, że wyrażenie pentekostalizacja jest niezrozumiałe na gruncie polskim. Tak powstało słowo uzielonoświątkowienie. "O wizjach pentekostalnych księdza Kobylińskiego">> Kiedy to zjawisko pojawiło się w Polsce? Jako symboliczny Rubikon wskazuję rok 2007, ponieważ mniej więcej wtedy zaczęła się w Polsce pojawiać fala mówców, kaznodziejów zapraszanych z Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat ci nowi ewangelizatorzy przemawiali w kościołach, na stadionach, w telewizji, w radiu oraz w Internecie do milionów mieszkańców naszego kraju. Najbardziej znane postaci to Gloria Polo z Kolumbii, James Manjackal i Jose Maniparambil z Indii, Maria Vadia z USA, John Bashobora z Ugandy, Myrna Nazzour z Syrii, włoscy duchowni Antonello Cadeddu i Enrico Porcu, którzy obecnie pracują w Brazylii itd. Jak można określić nauczanie tych osób? Jest to najczęściej synkretyczna religijność chrześcijańska, podlegająca głębokiej pentekostalizacji, która jest przyjmowana w Polsce bezkrytycznie przez wielu księży, kleryków, siostry zakonne czy osoby świeckie. Ksiądz się niepokoi, a ostatni papieże - Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek - bardzo pozytywnie mówią o ruchu charyzmatycznym. Należy odróżnić katolicki ruch charyzmatyczny od globalnego procesu pentekostalizacji. W moich badaniach nie zajmuję się specyfiką wspólnot charyzmatycznych w Kościele katolickim, ale przenikaniem treści zielonoświątkowych do wnętrza naszego Kościoła. W Polsce Odnowa w Duchu Świętym jest jednym z wielu ruchów zatwierdzonych przez odpowiednie władze kościelne. Chodzi o to, żeby katolickie wspólnoty charyzmatyczne zachowały swoją tożsamość. Podam dramatyczny przykład, o którym mówię publicznie od wielu lat. Chodzi o łączenie podczas katolickich nabożeństw tzw. Toronto Blessing z adoracją Najświętszego Sakramentu. Uważam, że wprowadzanie ludzi w histeryczny śmiech w trakcie modlitwy przed Najświętszym Sakramentem jest profanacją największego skarbu naszej wiary. Niestety, moja opinia jest odosobniona. W Polsce panuje duża akceptacja dla takich nowych praktyk modlitewnych. Mógłby Ksiądz wyjaśnić, co to jest Toronto Blessing? Błogosławieństwo z Toronto to nazwa doświadczenia nowej fali Ducha Świętego, które pojawiło się na początku 1994 r. w jednym ze zborów zielonoświątkowych w Kanadzie. W trakcie nabożeństw prowadzonych w tej wspólnocie uczestnicy tracili przytomność, padali na ziemię, wpadali w euforyczne stany, tj. śmiech, płacz, drżenie ciała. Ludzie wykonywali nietypowe ruchy i wydawali różnego rodzaju dźwięki, naśladowali zwierzęta, wydając przy tym charakterystyczne dla nich odgłosy. Co ciekawe, to zjawisko w sposób niewytłumaczalny naukowo rozlało się po całym świecie, przenikając do różnych wspólnot chrześcijańskich, w tym do Kościoła katolickiego w Polsce. Dlaczego krytykuje Ksiądz Toronto Blessing? Uważam to zjawisko za szkodliwe dla ludzkiej psychiki i kompromitujące religię chrześcijańską. Pytanie podstawowe dotyczy przyczyny. W jaki sposób ludzie tracą świadomość? Czy jest to działanie naturalne czy nadprzyrodzone? Czy to naprawdę Bóg wyłącza funkcjonowanie naszego umysłu i wprowadza nas w stan nieświadomości? Pamiętajmy o tym, że w takim stanie - podobnie jak w hipnozie - jesteśmy bezbronni, nie chroni nas nasz rozum, do naszej świadomości i podświadomości można wprowadzić, z pominięciem naszej woli, wiele różnych treści. Jeśli przyjmujemy, że rozum, wolność i świadomość są wielkimi darami Boga, które wyróżniają nas spośród wszystkich innych stworzeń na ziemi, to czemu miałyby służyć sytuacje, w których Bóg nam te dary chwilowo odbiera? A jak ma się w tym wszystkim odnaleźć polski katolik, kiedy widzi, że jeden biskup mówi tak, a drugi inaczej? To jest pytanie niezwykle bolesne, ponieważ mamy w Polsce wielką polaryzację stanowisk teologicznych. W jednej diecezji upadki w trakcie nabożeństw (spoczynek w duchu, hipnoza magnetyczna, trans, autosugestia) są zakazane, w innej dozwolone, a nawet promowane przez biskupów. Mamy diecezje, które organizują rekolekcje z ks. Johnem Bashoborą z Ugandy, ale są też inne diecezje, w których obowiązuje zakaz takich spotkań. Bywa tak, że to, za co w jednej diecezji księża mogą być nagradzani przez swoich przełożonych, w innej będzie przedmiotem różnego rodzaju krytyki i kar kościelnych. Niestety, ogromny bałagan doktrynalny dotyczy rozumienia podstawowych prawd wiary i moralności. Z pewnością ogromną zasługą i siłą ruchów charyzmatycznych jest zapał ewangelizacyjny. Jak Ksiądz rozumie nową ewangelizację? To jest oczywiście sprawa bardzo ważna. Jako katolicy w Polsce możemy czerpać niektóre dobre elementy z ogólnoświatowego ruchu pentekostalnego, np. dowartościowanie emocji w doświadczeniu religijnym czy właśnie zapał ewangelizacyjny. Rzeczywiście, ten zapał we wspólnotach pentekostalnych może zdumiewać. Często on właśnie sprawia, że w Ameryce Południowej czy Afryce miliony katolików odchodzą do tych nowych wspólnot. W tym kontekście jest wskazane ucharyzmatycznienie katolicyzmu, czyli przyjęcie przez katolików dobrych elementów ruchu pentekostalnego. Gdy chodzi natomiast o nową ewangelizację, przy Konferencji Episkopatu Polski istnieje Zespół ds. Nowej Ewangelizacji, który określa, czym ona powinna być w naszym kraju. Obserwuje Ksiądz publikacje zagranicznych badaczy pentekostalizacji. Czy udało się Księdzu w swoich badaniach zwrócić uwagę na kwestie nigdzie niepodejmowane? Tym, co stanowi osiągnięcie poznawcze moich opracowań, jest próba określenia podstawowych zasad etycznych, które powinny obowiązywać w nowych ruchach i wspólnotach religijnych o charakterze pentekostalnym. Uważam tę kwestię za fundamentalną. Jak unikać różnych form psychomanipulacji w grupach modlitewnych? Czego nie powinni robić egzorcyści? Dlaczego hipnoza magnetyczna może być szkodliwa dla zdrowia psychicznego? Jak nie wmawiać ludziom uzdrowienia w tych sytuacjach, w których wszystko wskazuje na to, że możemy racjonalnie wytłumaczyć powrót do zdrowia osoby chorej? Potrzeba dzisiaj jasnych zasad etycznych, które będą regulować relację lidera grupy religijnej do jej członków. Może Ksiądz podać jakieś przykłady? Bardzo często zwracam uwagę na problem osób nieletnich. Niestety, znam wiele przypadków odprawiania egzorcyzmów nad dziećmi bez zgody rodziców albo wprowadzania nieletnich w stan hipnozy magnetycznej. Czy jest jakaś szansa, żeby powstała odpowiednia komisja ekumeniczna, która mogłaby wypracować kodeks etyczny dla liderów wspólnot religijnych? Na obecnym etapie nie widzę takiej możliwości. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dziesięcioleciach chrześcijanie będą coraz bardziej podzieleni i skłóceni. Nazywam ten proces hybrydową wojną religijną, jakiej chrześcijaństwo jeszcze nie znało. Wróćmy do wspólnot charyzmatycznych w Kościele katolickim. Jak je chronić przed niebezpieczeństwami, na które Ksiądz wskazuje? Trzeba zaznaczyć, że w te wspólnoty zaangażowani są często bardzo aktywni ludzie, robiący wiele dobrych rzeczy w parafiach. Nie pytamy o to, czy te grupy powinny funkcjonować, bo one istnieją i mają swoje miejsce w Kościele, jak wszystkie inne ruchy i wspólnoty. Chodzi jedynie o to, aby chronić je przed psychomanipulacją czy przenikaniem treści zielonoświątkowych bądź szamańskich. Tego rodzaju grupy powinny zachować katolicką wersję rozumienia darów Ducha Świętego i charyzmatyczności naszej religii. Kto w Polsce powinien to określać? Wielką rolę do odegrania ma w tym względzie Komisja Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski. Miałem zaszczyt dwukrotnie głosić referat przed tym gremium w latach 2016-2017. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 2015 r. Komisja Nauki Wiary przygotowała dwa ważne dokumenty, zakazujące praktykowania tzw. spowiedzi furtkowej i uzdrowienia międzypokoleniowego. Skąd się wzięły te dziwne, trochę szamańskie, praktyki religijne w naszym kraju? Są one oczywiście konsekwencją globalnego procesu pentekostalizacji. Spowiedź furtkowa koncentruje się na działaniu złego ducha w naszym życiu. Polega na wskazywaniu tzw. furtek, czyli sposobów, w jaki zły duch wchodzi rzekomo pod nasze strzechy. Podczas przygotowania do spowiedzi furtkowej wierni skupiają się na tym, by znaleźć w swoim życiu wszystkie sytuacje, poprzez które złe duchy zamieszkują w ich życiu. Szuka się także takich furtek w życiorysach swoich przodków - to koncepcja grzechów pokoleniowych i uzdrowienia międzypokoleniowego. Istotą tego nauczania - zakorzenionego w antropologii i kosmologii afrykańskiej - jest przekonanie, że złe duchy mogą się dostać do naszego życia z powodu słuchania muzyki rockowej, posiadania tatuaży czy lektury "Harry’ego Pottera". Czy polska pobożność ludowa ma coś, z czego może czerpać albo na czym może bazować ruch pentekostalny? Religijność ruchu pentekostalnego pada na podatny grunt naszej polskiej pobożności ludowej. Nasz katolicyzm nie jest intelektualny czy biblijny. Jest w dużym stopniu nacechowany pobożnością ludową, tradycyjną. W konsekwencji większość naszych katolików łatwo przyjmuje różne treści, czasami szkodliwe i nonsensowne, głoszone przez ewangelizatorów z Afryki, Azji czy Ameryki Południowej. Zdarza się, że na spotkania formacyjne katolickiego ruchu charyzmatycznego zaprasza się mówców ze wspólnot zielonoświątkowych. Ciekawym przykładem, wskazującym na to, że może zagrożenie takim synkretyzmem u nas nie jest aż tak duże, jest to, że Ulf Eckman, założyciel dużej, prężnej wspólnoty protestanckiej, przyjeżdżał na takie spotkania do Polski i parę lat temu konwertował na katolicyzm. Te spotkania pomogły mu otworzyć się na Kościół katolicki, dostrzec w nim autentycznego ducha Ewangelii. Oczywiście szanuję przemianę duchową Ulfa Eckmana i cieszę się, że został katolikiem. Takie przypadki są jednak marginalne. Najczęściej to katolicy przechodzą do różnego rodzaju wolnych kościołów protestanckich. Obecna sytuacja Kościoła katolickiego w Ameryce Łacińskiej potwierdza ten dramatyczny i bolesny proces. Czy w dobie ekumenizmu wskazywanie negatywnych aspektów pentekostalizacji jest spójne z posoborową praktyką Kościoła katolickiego? Oczywiście. Kardynał Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, mówi nawet o pentekostalizacji ruchu ekumenicznego. To oznacza, że w nowym podejściu Kościoła katolickiego do ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, które narodziło się po Soborze Watykańskim II, nie można dzisiaj pominąć przyczyn i skutków globalnego procesu pentekostalizacji. Przede wszystkim musimy umiejscowić w szerszym kontekście to wszystko, co dzieje się obecnie z religijnością katolicką w naszym kraju. Uważam, że od kilkunastu lat polski katolicyzm podlega głębokiej transformacji. W naszych parafiach, w naszych sanktuariach maryjnych, w naszych seminariach duchownych pojawiają się zupełnie nowe zjawiska religijne, których nie było 20-30 lat temu. To, co się dzieje obecnie z Polską religijnością, jest w dużym stopniu konsekwencją tego, co dokonuje się w wymiarze globalnym. Mówi się, że te rzeczy, które Ksiądz określa jako niepokojące, są np. wymianą darów z braćmi zielonoświątkowcami. Co dalej z ruchem ekumenicznym? Kardynał Koch twierdzi, że współczesny ekumenizm został w pewnym sensie wywrócony do góry nogami przez proces pentekostalizacji. Dlaczego? Ponieważ na przestrzeni ostatnich 20 latach narodziła się w świecie swego rodzaju galaktyka nowych wspólnot zielonoświątkowych. Dzisiaj wiele wcześniejszych sporów doktrynalnych, prowadzonych dotychczas między różnymi denominacjami chrześcijańskimi, stało się w pewnym sensie passé. Rewolucja pentekostalna ostatnich lat, nazywana także Reformacją pentekostalną albo nową Reformacją, zmieniła mapę chrześcijaństwa globalnego. Co to znaczy w praktyce? Ruch zielonoświątkowy narodził się w Stanach Zjednoczonych w 1901 r. W 2000 r. wspólnoty zielonoświątkowe na świecie liczyły 100 milionów wyznawców. Obecnie liczbę chrześcijan zielonoświątkowych szacuje się na 600-800 milionów. Za kilka lat będzie to już miliard. Już dzisiaj 70% wszystkich protestantów należy do wspólnot pentekostalnych. Gdy chodzi o rzeczywiste praktykowanie religii, a nie tylko formalną przynależność kościelną, już dzisiaj zielonoświątkowcy są największym wyznaniem chrześcijańskim. W jaki sposób praktykować dialog ekumeniczny ze wspólnotami z tego nurtu? Najpierw musimy zrozumieć, czym w ogóle ten ruch jest i skąd on się wziął? Dlaczego Kościół katolicki w Ameryce Łacińskiej utracił połowę swoich wiernych? Jak to wytłumaczyć? Oczywiście należy pytać o formy dialogu ekumenicznego między katolikami a wspólnotami zielonoświątkowymi. Nie jest to kwestia prosta. Stolica Apostolska prowadzi dialog ekumeniczny z federacją niektórych Kościołów i wspólnot pentekostalnych. Istnieje natomiast wielka liczba denominacji zielonoświątkowych, które nie są zainteresowane żadną formą dialogu ekumenicznego. Jak rozmawiać z tą galaktyką kościołów, związków wyznaniowych i sekt? Mamy obecnie około 48 tys. denominacji chrześcijańskich. Znakomita większość to wspólnoty zielonoświątkowe. Skąd pochodzą te dane? Najbardziej wiarygodnym ośrodkiem badawczym, który monitoruje rozwój wszystkich wyznań chrześcijańskich na świecie, jest amerykańskie Centrum Studiów Chrześcijaństwa Globalnego w South Hamilton w stanie Massachusetts. Badania tego Centrum pokazują, że co 10 godzin jest zakładany na świecie przez chrześcijan nowy związek wyznaniowy lub sekta. Niestety, religia chrześcijańska w wymiarze globalnym podlega głębokiej dekompozycji - staje się coraz bardziej zielonoświątkowa. Chrześcijaństwo staje się coraz bardziej skłócone i podzielone. Czy możemy się razem spotykać i modlić? Oczywiście, ale pytanie zasadnicze dotyczy wizji przyszłości. Coraz częściej zwycięża koncepcja chrześcijaństwa synkretycznego, ponaddenominacyjnego. W tej nowej wizji zapomina się o starych podziałach. Znikają też tradycyjne formy rozumienia prawd wiary i moralności. W chrześcijaństwie ponaddenominacyjnym nie ma już miejsca na podziały o charakterze konfesyjnym. To fałszywa droga, która prowadzi do banalizacji religii i powstania zupełnie nowych form przeżywania chrześcijaństwa. Prowadząc dojrzały dialog ekumeniczny między katolikami i zielonoświątkowcami, należy koniecznie zachować własną, odrębną tożsamość konfesyjną. To jeden z poważniejszych problemów w Polsce. Dlaczego? Ponieważ świadomość teologiczna naszych katolików jest ogólnie bardzo mizerna. W Polsce treści zielonoświątkowe bardzo łatwo przenikają do wnętrza Kościoła katolickiego, ponieważ dość często katolicy po prostu nie wiedzą, czym teologia katolicka różni się od zielonoświątkowej. Spotykam bardzo wielu księży, kleryków, siostry zakonne czy ludzi świeckich, którzy twierdzą, że nie ma żadnych różnic między katolicyzmem i chrześcijaństwem zielonoświątkowym. Coraz częściej katolicy w naszym kraju uważają, że należy przede wszystkim wielbić Pana Jezusa, pomijając kwestie doktrynalne. Czy katolicyzm przetrwa w przyszłości jako odrębna forma religijna? Może zostanie wchłonięty przez globalny proces pentekostalizacji? Jak powstrzymać pentekostalizację Kościoła katolickiego na wszystkich kontynentach? Pierwsze skojarzenie z tym, jak przejawia się pentekostalizacja, to charyzmaty i ruchy charyzmatyczne, zjawiska takie jak glosolalia, spoczynek w duchu, proroctwa itd. Ksiądz Grzegorz Strzelczyk twierdzi, że nie jest to tylko kwestia czerpania z oferty wspólnot zielonoświątkowych. Te zjawiska można dostrzec także w tradycyjnej katolickiej duchowości. Jak Ksiądz to widzi? Doceniam dwa bardzo ciekawe wywiady Katolickiej Agencji Informacyjnej z ks. Grzegorzem Strzelczykiem, które ukazały się kilka tygodni temu. Szkoda, że tak późno. Są spóźnione o kilkanaście lat. Niestety, ciągle brakuje podstawowych opracowań naukowych dotyczących nowych zjawisk życia religijnego. Stwierdzenia, które padły w tych wywiadach, wymagają rzetelnego pogłębienia filozoficznego i teologicznego. Nie możemy sobie w Polsce pozwolić na to, żeby analiza realnych problemów religijnych była prowadzona zasadniczo na blogach, Facebooku czy Twitterze. Teolodzy powinni wypracowywać rzetelne zasady, tłumaczyć wiernym, co jest prawdą a co jest fałszem, co jest dozwolone, co jest zakazane, co jest katolickie a co katolickim nie jest. Jak rozumieć te nowe zjawiska, które przyszły do nas na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat? Widzę ten problem inaczej niż ks. Strzelczyk. Opisałem go w wielu tekstach naukowych. Twierdzę, że nowe formy polskiej religijności katolickiej (spoczynek w duchu, upadki, hipnoza magnetyczna, furtki złego ducha, uzdrowienie międzypokoleniowe, dar śmiechu, dar łez itp.) są konsekwencją przenikania treści zielonoświątkowych do wnętrza Kościoła katolickiego. To trzecia fala rozwoju ruchu pentekostalnego i zmiana stosunku zielonoświątkowców do pobożności ludowej. O jakie elementy pobożności ludowej tutaj chodzi? Do lat 90. ubiegłego wieku, odwołując się do nauczania Marcina Lutra, chrześcijanie zielonoświątkowi krytykowali różne formy pobożności ludowej. Radykalna zmiana nastąpiła pod koniec XX stulecia. W tym czasie wspólnoty pentekostalne zaczęły akceptować różne formy naturalnej religijności afrykańskiej czy azjatyckiej. W ten sposób pojawiło się np. Toronto Blessing. Nowe metody ewangelizacji, przyjęte w tym okresie przez wspólnoty pentekostalne, wlały się wraz z tą trzecią falą także do Kościoła katolickiego w Polsce. Wielu widzi w tzw. przebudzeniu charyzmatycznym nową wiosnę Kościoła. W jaki sposób nowe formy życia religijnego wpłynęły w Polsce np. na liczbę powołań kapłańskich i zakonnych? Trudno udowodnić związek przyczynowo-skutkowy między przenikaniem religijności pentekostalnej do wspólnot katolickich a liczbą powołań kapłańskich i zakonnych. Natomiast faktem jest, że na przestrzeni ostatnich kilku lat można mówić w Polsce o dramatycznym spadku liczby powołań kapłańskich i zakonnych. To prawdziwa tragedia. W niektórych diecezjach seminaria duchowne i klasztory pustoszeją w niezwykle szybkim tempie. Niestety, czasami stosowanie niebezpiecznych technik, np. metod integracyjnych odwołujących się do ustawień rodzinnych Berta Hellingera [były duchowny katolicki, niemiecki terapeuta; na podstawie doświadczeń z Zulusami opracował kontrowersyjne metody terapeutyczne i propaguje je również w Polsce - przyp. red.], może doprowadzić do rozbicia różnych form życia seminaryjnego czy zakonnego. Z pewnością warto poddać głębszej analizie to wszystko, co dzieje się w seminariach i klasztorach w naszym kraju na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Czasem w mediach społecznościowych pojawiają się zupełnie na poważnie prezentowane wypowiedzi przedstawicieli ruchów charyzmatycznych, często księży, które brzmią absurdalnie i wbrew intencjom stają się przeszkodą w ewangelizacji, ośmieszają Kościół i religię. To bardzo poważny problemem. Egzorcysta, który wypędza złe duchy salcesonem i kiełbasą. Ksiądz, który twierdzi, że tatuaże powodują bezpłodność. Duchowny, który rozmawia z diabłem i dostaje od niego SMS-y. Jeszcze inny ksiądz katolicki, który twierdzi, że UFO jest sprawą demonów. To kompromitacja religii. W Internecie można spotkać setki takich wypowiedzi, które oddalają od Kościoła katolickiego ludzi myślących racjonalnie. Papież Franciszek wskazuje na decentralizację, większe znaczenie i swoistą autonomię Kościołów lokalnych. Jak Kościół w Polsce może wykorzystać swój potencjał, swoje pozytywne strony, żeby przysłużyć się Kościołowi powszechnemu, ale jednocześnie uchronić się przed problemami, które z Zachodu może jeszcze do nas nie doszły? Uważam, że proces decentralizacji jest szansą dla Kościoła katolickiego w Polsce i w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Decentralizacja daje nam możliwość zachowania własnej specyfiki kulturowej i historycznej - także w kontekście globalnego procesu pentekostalizacji. Jaką formę religii katolickiej, w połączeniu z pewnymi elementami charyzmatycznymi, chcemy mieć nad Wisłą? To wymaga ogromnej pracy filozoficznej i teologicznej. Przed nami wielkie wyzwanie intelektualne. Natomiast rzecz najpoważniejsza, przed którą trzeba się strzec za wszelką cenę, to różne formy psychomanipulacji. Jak jej przeciwdziałać? Przede wszystkim trzeba jasno przeciwstawiać się różnym formom wprowadzania ludzi w tzw. odmienne stany świadomości. Szczególnie, jeśli to dotyczy dzieci… Absolutnie tak. Niestety, wiele niebezpiecznych praktyk wymknęło się nam spod kontroli. W marcu 2016 r. media ogólnopolskie informowały o rekolekcjach szkolnych w Lesznie. Wzięło w nich udział ok. 700 dzieci. W trakcie nabożeństw niektóre osoby padały na ziemię, trzęsły się, krzyczały. Tym niebezpiecznym praktykom religijnym towarzyszyli księża i nauczyciele. Do dzisiaj nie spotkałem żadnej publicznej oceny, wyrażonej z perspektywy teologii katolickiej, która zwracałaby uwagę na niewłaściwą formę rekolekcji wielkopostnych w Lesznie. Wprost przeciwnie - w wielu wypowiedziach podkreślano katolicki charakter tego rodzaju nabożeństw. Nowe formy religijności zielonoświątkowej są już stałym elementem naszej polskiej pobożności katolickiej. Rekolekcje podobne do tych w Lesznie organizuje się w setkach polskich szkół i parafii. Z tymi nowymi treściami można się zetknąć we wspólnotach, czasem w szkole, w Internecie. Gdzie jeszcze trzeba na nie uważać? Bardzo poważnym problemem jest przenikanie tych nowych treści i metod do bardzo intymnej sfery, jaką jest spowiedź indywidualna. Często penitenci nie chcą mówić o tym, co słyszą od swoich spowiedników, ponieważ nie wiedzą, czy mają do tego prawo, bo są fałszywie przekonani, że obowiązuje ich tajemnica spowiedzi. To nieprawda. Tajemnica spowiedzi obowiązuje spowiednika, a nie penitenta. Jako penitenci jesteśmy zobowiązani jedynie do tego, by utrzymać w tajemnicy to, co usłyszeliśmy przez przypadek ze spowiedzi innych osób. To, co penitentom mówią niektórzy spowiednicy zarażeni treściami zielonoświątkowymi, jest często szokujące i szkodliwe. Niektórzy z nich sugerują penitentom np. opętanie, dręczenie demoniczne, dziedziczenie grzechów przodków, furtki złego ducha itp. A czy Ksiądz brał kiedyś udział w spotkaniach charyzmatycznych? Oczywiście. W czasie studiów byłem związany z ruchem oazowym oraz z Odnową w Duchu Świętym. W 1991 r., wraz z grupą moich znajomych, brałem udział w tworzeniu pewnej nowej wspólnoty o charakterze ewangelizacyjnym. W 1992 r. zorganizowano dla tej grupy rekolekcje wakacyjne. W trakcie jednego z nabożeństw pojawiły się dziwne zjawiska: utrata przytomności, trans, histeria, szloch, krzyki itp. To wzbudziło we mnie ogromne zdziwienie. Nie wiedziałem, co się stało. Nie rozumiałem tego. Dlaczego? Ponieważ dopiero po wielu latach odkryłem, że podczas tych rekolekcji zastosowano nowe praktyki zielonoświątkowe, które zaczęły powoli przenikać do Polski po transformacji ustrojowej 1989 r. Moje obecne badania naukowe globalnego procesu pentekostalizacji, prowadzone na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, wyrastają w dużym stopniu z osobistych przeżyć i doświadczeń - także tych sprzed prawie 30 lat. Ksiądz jako jedyny w Polsce zajmuje się naukowo zjawiskiem pentekostalizacji chrześcijaństwa. Czy dochodzą do Księdza jakieś informacje zwrotne, merytoryczne komentarze do wyników badań prezentowanych w publikacjach? Zajmuję się od kilkunastu lat analizą globalnego procesu pentekostalizacji, z którym łączy się występowanie w Polsce i na świecie różnego rodzaju nowych zjawisk religijnych. Interesuje mnie przede wszystkim perspektywa antropologiczna i etyczna tych fenomenów. Moje badania nie mają charakteru teologicznego czy biblijnego, ale filozoficzny. Od początku w moich tekstach naukowych zwracałem uwagę na to, że coś niedobrego zaczyna dziać się z katolicką religijnością w naszym kraju. W rzetelnej dyskusji filozoficznej czy teologicznej decydującą rolę odgrywają opracowania naukowe. Niestety, do dzisiaj nie został opublikowany w języku polskim żaden artykuł naukowy, który stanowiłby rozsądną i wyważoną formę polemiki z moimi opracowaniami. Dlaczego? Ta cisza jest niewytłumaczalna racjonalnie. Trudno ją zrozumieć. W sposób bardzo merytoryczny odniósł się do moich badań jedynie bp prof. Andrzej Czaja w swoim referacie pt. "Problem pentekostalizacji chrześcijaństwa". Wygłosił go ubiegłym roku na Jasnej Górze podczas XXVI Sympozjum dla księży rekolekcjonistów, ojców duchownych i spowiedników kapłańskich. Warto dodać, że bp Czaja jest przewodniczącym Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski. Gdzie ukazały się Księdza artykuły naukowe na temat pentekostalizacji? Ogłoszono je w siedmiu językach w poważnych czasopismach naukowych w Europie, w Ameryce Północnej i Południowej. Opracowania w języku polskim ukazały się na łamach trzech czasopism naukowych. W każdym przypadku, przed dopuszczeniem do druku, moje teksty były recenzowane w poszczególnych krajach przynajmniej przez dwóch bądź trzech niezależnych recenzentów. Natknąłem się na pewnym portalu na tekst ks. prof. Leszka Misiarczyka, w którym starał on się polemizować z niektórymi Księdza tezami. W tekście tym, pt. "Czy Kościołowi katolickiemu w Polsce rzeczywiście grozi pentekostalizacja?" (opublikowanym na portalu w 2015 r.) jest wiele złych emocji i trudno mi go komentować. Ponadto obydwaj jesteśmy duchownymi tej samej diecezji, dlatego nie chcę eskalować naszego poważnego sporu doktrynalnego. Czekam na rzetelną odpowiedź naukową na łamach poważnego pisma krajowego lub zagranicznego. Wypowiedzi bp. prof. Andrzeja Czai i ks. prof. Leszka Misiarczyka prezentują dwie skrajnie odmienne oceny zjawiska pentekostalizacji. Nie chciałbym też komentować niektórych opinii krytycznych pod moim adresem, zamieszczonych na blogach, Twitterze czy Facebooku. Zdumiewa banalność i powierzchowność tych wypowiedzi. Czego możemy się spodziewać w najbliższych dziesięcioleciach, gdy chodzi o przyszłość Kościoła katolickiego? Nie ulega wątpliwości, że obecnie jesteśmy świadkami głębokiej rewolucji w naszym Kościele. Trudno powiedzieć, w jakich krajach katolicyzm przetrwa jako odrębna forma religijna. Nie wiadomo, jak w dłuższej perspektywie - w niektórych regionach świata - będzie funkcjonować połączenie katolicyzmu z religijnością zielonoświątkową. W tym kontekście warto przypomnieć mocne i prorocze słowa, jakie papież Paweł VI skierował kilka miesięcy przed swoją śmiercią do jednego z najbardziej znanych uczniów Henriego Bergsona, francuskiego filozofa i teologa katolickiego Jeana Guittona: "Wewnątrz katolicyzmu zdaje się czasami dominować rodzaj myślenia niekatolickiego i może się stać, że to myślenie niekatolickie w obrębie katolicyzmu stanie się w przyszłości najsilniejsze. Ale ono nie będzie nigdy wyrażać myślenia Kościoła. Potrzeba, aby trwała mała trzódka, niezależnie od tego, jak mała ona będzie". *** Ks. Andrzej Kobyliński (ur. 12 listopada 1965) - filozof, etyk, doktor habilitowany nauk humanistycznych w dyscyplinie filozofia, pracownik Instytutu Filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jego artykuły naukowe dotyczące zjawiska pentekostalizacji ukazały się w następujących pismach zagranicznych: "Chicago Studies", "Forum Katholische Theologie", "Rivista Teologica di Lugano", "Revista Teológica Limense", "Studia Aloisiana", "Obnovljeni Život". 8Hf5. 466 120 285 352 258 159 438 175 411

różnica między katolicyzmem a chrześcijaństwem